Plotka o zwłokach pojawiła się 2-3 tygodnie temu – jako pierwsi sprawę ujawnili Adam Czeczotkowicz i Marek Czerniawski z Komitetu Podlasie XXI, które zasłynęło z wypromowania Krzysztofa Kononowicza. Mieli rzekomo dostać informacje od anonimowego robotnika budowy o setkach trupów prawdopodobnie z czasów Powstania Warszawskiego, które są wywożone po cichu, a następnie utylizowane. Ujawnianie tych informacji nie jest nikomu na rękę z powodów finansowych i groźby wstrzymania budowy. Anonimowy rozmówca nie zgłasza tych informacji prokuraturze, bo jest zastraszany i boi się utraty pracy. „Dla władz miasta ważniejsza jest II linia metra, niż czyste sumienie” – mówią autorzy. Ta niewiarygodna informacja szybko znalazła podatny grunt na prawicowych portalach. Tematem zainteresował się nawet poseł PiS-u Artur Górski. W piśmie skierowanym do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa poseł zwraca się z prośbą o weryfikację tych doniesień, a w przypadku ich potwierdzenia – zabezpieczenie zbadanie i pochowanie szczątków. Ponadto, jeśli potwierdzi się fakt bezczeszczenia zwłok, Górski prosi o zawiadomienie prokuratury.
Urzędnicy te informacje stanowczo dementują. – Budowa centralnego odcinka II linii metra objęta jest nadzorem archeologicznym i sprawowana jest przez geologa z odpowiednimi uprawnieniami. Pracownik, który natrafi na jakieś znalezisko, ma obowiązek poinformować o tym kierownika budowy, który zgłasza informację nadzorowi archeologicznemu – mówi Anna Bartoń z działu rzecznika prasowego Metra Warszawskiego.
Jak dodaje Bartoń, do tej pory od rozpoczęcia budowy były tylko dwa przypadki znalezienia kości – oba w okolicach budowanej stacji C-15 Dworzec Wileński. Za pierwszym razem podczas awarii MPWiK wypłukane zostały ludzkie szczątki. Nadzór archeologiczny zabezpieczył znalezisko i przekazał do zbiorów muzealnych. W drugim przypadku natrafiono na dużych rozmiarów kości. Archeolodzy stwierdzili, że były to kości zwierzęce (końskie).
Do sprawy odniósł się także Dariusz Kostaniak, członek zarządu Metra Warszawskiego ds. inwestycji. – Urobek z budowy metra nie jest ani radioaktywny, ani zanieczyszczony, ani – co jest bardzo ostatnio modne w prasie – nie znajduje się w nim codziennie setek ludzki szczątków. Grunt jest wywożony zgodnie z odpowiednimi procedurami w specjalne miejsce, w tej chwili jest to gmina Karczew. Mogę zapewnić, że gdyby wykonawca znajdował w urobku choćby minimalne szczątki, to byłoby to w jego interesie, gdyż budowa byłaby wówczas z automatu wstrzymywana – powiedział Dariusz Kostaniak.
Dodał również, że budowa metra w Warszawie jest bardzo dokładnie nadzorowane zarówno przez służby miasta jako inwestora, jak i służby środowiskowe oraz wiele innych instytucji państwowych. – Ukrywanie czegokolwiek nie jest w niczyim interesie – podkreślił wiceprezes Metra Warszawskiego.